Kilka ostatnich miesięcy minęło mi pod znakiem Kfasonu – dla niewtajemniczonych podpowiem tylko, że pod tą niezwykłą nazwą ukrywa się miano wyjątkowego eventu, a mianowicie Krakowskiego Festiwalu Amatorów Strachu, Obrzydzenia i Niepokoju. Swoją drogą jest to najlepsza impreza tego typu, w jakiej było mi dane kiedykolwiek uczestniczyć.
Emocje mi towarzyszące, a związane ze zbliżającą się imprezą, podsycane bły również tym, że w kwietniu 2016 pomysłodawczyni i koordynatorka Kfasonu, Magdalena Paluch, zaproponowała mi udział w jednym z paneli dyskusyjnych – „Czy łatwo jest w Polsce zadebiutować grozą?”. Nie zastanawiałem się nawet przez ułamek sekundy i zgodziłem się natychmiast, czym sprawiłem, że Krakowski Festiwal Grozy zakorzenił się w mej podświadomości na dobre. I to właśnie do Magdy odnosi się tytułowa „baba” – bez urazy Madziu 🙂
To, że Łukasz Orbitowski zagościł w mojej biblioteczce, zawdzięczam tylko i wyłącznie mojej żoneczce. Nie ukrywam, że od zawsze (czyli od tych chwil, kiedy zacząłem interesować się polską literaturą grozy) chciałem poznać tego autora. Kiedy więc szedłem do księgarni celem zakupu czegoś, co wyszło spod jego ręki, zawsze wracałem z Kingiem, a co… tylko ten King i King ;], a gdzie czas na coś innego? Zawsze obiecywałem sobie, że „ok., następnym razem, ale już na pewno”. I co? Znowu King. Aż w końcu, kiedy w kalendarzu zawitał „dzień chłopaka”, w me spragnione ręce wpadło niemal 500-stronicowe tomiszcze „TRACĘ CIEPŁO”. Jakże mi się gęba ucieszyła. Czytaj więcej
Ostatnie komentarze